niedziela, 24 kwietnia 2016

"Sanato" Marcin Szczygielski

Cześć i Czołem !
Skoro mowa o horrorach, to dzisiejszy post będzie poświęcony pewnemu kiepskiemu pseudo horrorowi. Mianowicie "Sanato" autorstwa Marcina Szczygielskiego.
A więc do dzieła!


Rok 1931. Nina i jej mąż są pacjentami sanatorium leczącego chorych na gruźlicę. Pewnego dnia zjawia się tam młody lekarz Matys Dresler i jego narzeczona i zarazem  pacjentka Ira. Twierdzi, że wynalazł rewelacyjną metodę leczenia gruźlicy zastrzykami z płynnego złota. Kilka osób zgadza się na przetestowanie na nich nowej kuracji. Wśród nich jest Nina... Na początku wszystko idzie jak po maśle. Przynajmniej do chwili, gdy w umysłach pacjentów nie zaczynają manifestować się "przerażające" efekty uboczne... A na domiar złego okazuje się że wśród osób objętych eksperymentem znajduje się sam Dresler a Ira jest pod znacznie większym wpływem "leku".

Zapewne zastanawiacie się dlaczego słowo: przerażające jest w cudzysłowie. No właśnie dlatego, że jak wspomniałam wcześniej jest to pseudo horror ;) Te "efekty uboczne" jak to nazwali to przede wszystkim halucynacje. U Iry jest gorzej bo dochodzą jeszcze ganianie nago po ośrodku i zabijanie...
Lektura podobała mi się tylko jako książka, jako horror, przepraszam za wyrażenie ale jest to gniot. 
Przykro mi, ale NIE POLECAM... Niestety, nie tym razem... 


"Ciemność nie zawsze oznacza zło, Światłość
nie zawsze oznacza dobro."
~Rol Cia

4 komentarze:

  1. Ja i tak po takie klimaty bym nie sięgnęła :D
    Może wzajemna obserwacja?

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko sięgam po horrory, ale widzę, że w tym przypadku nic mnie nie ominęło. :)
    Pozdrawiam,
    Geek of books&tvseries&films

    OdpowiedzUsuń